Życie to podróż – dobrze oświetlona!
- 10.25.19
Ktoś kiedyś powiedział, że wielkim szczęściem w życiu są spotkania…i ja się pod tym podpisuję obiema rękami. Jolę i Christopha poznałam właśnie przypadkowo. Gdy znalazłam się w ich domu na Żoliborzu, najbardziej urzekła mnie kuchnia. Jest jak zwierciadło w którym można ujrzeć gospodarzy. Ciepło, gościnność, poczucie humoru i dystans – to właśnie bije na pierwszy rzut oka. I tak też jest przy spotkaniu…Jola podkreśla, że dom ma żyć, nie jest sterylnym laboratorium, dlatego każdy czuje się tu swojsko.
Jola i Christophe kupili ten dom 10 lat temu, ale od lat podróżują, ich życie to nieustająca podróż. Lato spędzają w Austrii, pozostały czas dzielą między Polskę, a Francję. Mieszkają tu z synem Antkiem, kotem Lilą i psem Tao.
Ania Zeman: Podróże mogą być bogatym źródłem inspiracji, ale wydaje mi się, że to nie wystarcza, trzeba mieć w sobie ten pierwiastek wnętrzarski, by stworzyć własną przestrzeń.
Jola Laurent: Tak, ja już w tylu miejscach mieszkałam, musieliśmy tyle domów urządzać w różnych krajach, wymagało to sporej dozy wyobraźni. Oczywiście, że czerpiemy inspiracje z podróży, ale też my to lubimy. Mąż pochodzi z rodziny arystokratycznej i ma wiele pięknych starych rzeczy, z którymi się nie rozstajemy, które z nami jeździły przez te 20 lat w bardzo różne miejsca. Nie wyobrażamy sobie, by było inaczej.
Ja zawsze lubiłam majsterkować, malować, mój mąż też, czy w Austrii, czy w Paryżu, czy tu. To trzeba lubić. Tak jak w ubraniach, nie chodzi o to by się obkupić u Diora, tylko, żeby potrafić to skomponować, takie wyczucie ma się w sobie lub nie. Mi się wydaje, że czujemy przestrzeń. Idziemy teraz w kierunku vintage. Chcemy korzystać z tego, co już jest wyprodukowane, a nie gonić za nowościami. Przy naszych przeprowadzkach widzieliśmy jak wiele rzeczy jest zupełnie zbędnych, dlatego fajnie nadawać starym rzeczom nowe życie.
Ania: Patrząc na to wnętrze, trudno określić konkretny styl, wiele przedmiotów jest z innych bajek, a jednak wszystko jest bardzo spójne.
Jola: U nas jest jeden klucz – połączenie starego z nowym, chcemy by nasz dom był wyjątkowy i jak najbardziej odzwierciedlał nasze charaktery. Tak będzie zawsze . Czasami rządzi przypadek. Przykładowo szafkę, którą kupiliśmy w galerii na Pradze wstawiliśmy do jadalni, choć jeszcze nie mieliśmy pomysłu na resztę. Chłopak, który nam ją sprzedawał, sam ją wykonał według własnego projektu, wykorzystał do jej stworzenia okno z rozbiórki berlińskiego budynku. Tak nam się to spodobało, że kupiliśmy szafkę do naszego domu. Bardzo też lubimy w kuchni tabliczki z PRLu, które przez lata kolekcjonowaliśmy, przyjechały tutaj na Żoliborz z innego mieszkania, i są ozdobą jednej ze ścian.
Ania: Mimo, że dom jest bardzo duży, widać, że kuchnia gra najważniejszą rolę. Czy tu skupia się wasze życie?
Jola: Tak i tu czujemy się najlepiej…. Tu były dwa pokoje, połączyliśmy je, dzięki temu mogliśmy wstawić duży stół przy którym spędzamy sporo czasu. Myślę, że nie należy się bać łączenia stylów. Tak jak z ubraniem – niektórzy potrafią połączyć pozornie nie pasujące do siebie rzeczy i widać, że ktoś ma styl. W Polsce często przeszkadza mi przepych, albo wszystko musi być jak w komplecie – szare, bo jest modne. I koniecznie musi być komplecik jak w amerykańskim filmie. My od tego uciekamy.
Ania: Bardzo ciekawe są lampy nad stołem, dają piękne światło i tworzą industrialny, trochę loftowy klimat.
Jola: Nasz dom jest pełen lamp Sammode. To fantastyczne lampy, które są głównie projektowane do pomieszczeń przemysłowych – tuneli, dworców, stadionów, lotnisk, elektrowni – wszędzie tam, gdzie wymagana jest bardzo duża wytrzymałość. Są hermetyczne, odporne na temperaturę, wilgoć, na trudne warunki atmosferyczne. Jako, że Christophe jest dyrektorem generalnym części niemieckiej firmy Sammode, mamy do tych lamp dostęp i uznaliśmy, że świetnie sprawdzą się w naszym domu. Z resztą nie tylko my tak uważamy. Coraz częściej trafiają one do prywatnych domów, czy hoteli. Obecnie pracują nad tym zespoły architektów, by lampy te udoskonalać, by nadawać im nowy kształt, z zachowaniem kultowych już założeń.
Ania: Bardzo ciekawa jest ta lampa podłogowa, wyraźnie nawiązuje do lat 50-60.
Jola: Tak lampa ta jest z kolekcji stworzonej przez architekta Pierre’a Guariche’a, z połowy XX wieku. W lampie przyciąga wzrok biały klosz, który przypomina żagiel, maszt, czyli podstawa wykonana jest z metalu wysokiej jakości. To już kultowy produkt, choć w Polsce raczej nieznany…
Ania: Nie mam wątpliwości, że lampy zachwycą też polskich projektantów. To tylko kwestia czasu.
rozmawiała: Anna Zeman
zdjęcia: firmowe Sammode, Muubi
Zostaw komentarz: