„Powiększenie”, czyli scenografia ważnym bohaterem Antonioniego

film Powiększenie

Kiedyś Antonioni, powiedział, że film, który można opowiedzieć, to nie jest udany film. I właściwie powinnam na tym skończyć, bo „Powiększenia” nie da się streścić…, ale spróbuję obrazowo…, bo film to  przecież forma sztuki wizualnej.

Antonioni uważa właśnie obraz za głównego bohatera filmu. Historia dzieje się między słowami, właśnie w obrazie, w grze świateł, pomiędzy scenariuszem, aktorem, a wyobraźnią widza. Jednym z ważniejszych przekaźników  emocji jest scenografia.  

Film powstał w burzliwym okresie Hollywood. Upadek producenckich magnatów w czasach telewizyjnej ekspansji  otworzył drogę  twórcom nowej generacji, którzy rozpoczęli filmową rewolucję.  Ktoś powiedział, że jeśli tam nie byłeś w latach 60., to nic nie wiesz o życiu.

Gdy w 1966 roku wytwórnia MGM zaczęła dystrybucję , film musiał wzbudzić sensację,  choćby ujęcia przedstawiające luźne obyczaje musiały wówczas szokować. Jednak miłośnicy kina szybko poznali się na kunszcie włoskiego artysty reżysera. Przez niektórych krytyków natychmiast okrzyknięty został  mianem wynalazcy kina.  W „Powiększeniu” nie ma przypadkowych scen przypadkowej scenografii.Wystarczy wspomnieć studio fotograficzne głównego bohatera-surowe, przestrzenne, utrzymane w  szarej palecie barw,  z wiszącymi gdzieniegdzie  celuloidowymi kliszami. Surowe drewno, surowe białe cegły, designerskie zegary, nonszalancko porozrzucane rzeźby dają nam konkretny przekaz, gdzie zabiera nas reżyser.

Artystyczny minimalizm wnętrza został stworzony poprzez celowe ustawienie pojedynczej dużej sofy, ciekawego oświetlenia i gadżetów zamożnego fotografa: lamp, statywów, obiektywów, etc.

Właśnie takie otoczenie pokazuje i uosabia samotność bohatera, jego odosobnienie, mimo przewijających się wokół osób. Na marginesie to John Cowan udostępnił własne studio Antonioniemu. Właśnie w tym artystycznym, awangardowym  studio, Thomas bohater, za którym podążamy jest władcą absolutnym, który obudowuje się światem skrojonym wyłącznie na jego potrzeby. Jego studio to obraz londyńskiej rewolucji z lat 60. XX wieku.  Antonioni precyzyjnie, ale w sposób nieoczywisty  prowadzi  swych bohaterów przez kolejne kadry.Irytuje nas brak u Thomasa chęci zbudowania jakichkolwiek relacji. W jego bezczelnym spojrzeniu widać czasem maskę znudzonego nihilisty, którą zakłada, by odciąć się od rzeczywistości. Tkwi w minimalistycznym otoczeniu, odosobniony, z hedonistycznym podejściem do życia.

Sami nie wiemy jaki jest związek  między człowiekiem, a światem w którym żyje, bo przecież nie ma tu  żadnej historii rodzinnej, miłosnej, nie ma głębszej relacji międzyludzkiej.  Oczywiście suspens musi obudzić naszego bohatera. Gdy pewnego dnia fotografuje dwie osoby w parku i zaczyna  odkrywać, że pozornie zwykła schadzka niesie w sobie  mroczną tajemnicę, reżyser zdaje się mówić „ uwaga , zobaczycie zaraz  ludzkie oblicze Thomasa, z jego ciekawością, strachem i niepokojem”.

A może tylko nami sprytnie manipuluje? A może tylko zadaje nam pytanie – czy zdajemy sobie sprawę, co jest prawdziwe, a co iluzoryczne…  I chciałabym w nieskończoność przebywać w ciemni fotografa, w scenie, gdy wywołuje on zdjęcia. Uwielbiam tę sekwencję, gdy z szarych  plam na odbitce powoli klaruje się obraz… Oczekiwanie na pytanie co zobaczymy w powiększeniu udziela się za każdym razem i z tą samą mocą….  

I za każdym razem, gdy oglądam „Powiększenie”, daję się ponieść artystycznej manipulacji jednego z największych geniuszy kina.  

 

 

Przygotowała Anna Zeman

Zostaw komentarz: